Współczesny tatuaż często kojarzy się z modą, stylem życia i wyrażeniem siebie. Ale historia tatuażu sięga znacznie głębiej – do czasów, gdy znaki na ciele były rytuałem, symbolem duchowym, talizmanem i kodem. Czy starożytni znali moc, której dziś nie rozumiemy? A może wciąż nosimy na skórze znaki, które miały przemówić nie tylko do ludzi, ale i do… sił niewidzialnych?
Pierwsze ślady – znak przynależności i mocy
Najstarszy znany tatuaż pochodzi sprzed ponad 5 tysięcy lat, znaleziony na ciele mumii Ötziego, zmarłego w Alpach człowieka epoki kamienia. Proste linie i krzyże na jego skórze znajdowały się w miejscach dzisiejszych punktów akupresury. Przypadek?
W kulturach pierwotnych tatuaże nie były ozdobą, były pieczęcią: nadawaną przy inicjacji, w czasie zmiany statusu, po przebyciu choroby lub w ramach przynależności do duchowego rodu. Tatuaż był językiem, który mówił o duszy, losie, a czasem… o przymierzu z niewidzialnym światem.
Tatuaż jako amulet i przekaz
W starożytnym Egipcie, Japonii, Polinezji czy u Celtów tatuaże pełniły magiczne i religijne funkcje. Często nanoszono je podczas rytuałów, przy użyciu specjalnych ziół, krwi, ognia. Ich wzory miały chronić, uzdrawiać, wzmacniać lub łączyć z przodkami.
Niektóre wzory – spirale, oka, runy, węże, to uniwersalne symbole energetyczne, które pojawiają się niezależnie od miejsca i epoki. Czy to archetypy z podświadomości… a może fragmenty wiedzy, która kiedyś była wspólna dla całej ludzkości?
Dlaczego Kościół ich zakazał?
W średniowieczu, wraz z rozwojem chrześcijaństwa, tatuaż został uznany za pogański i zakazany. Ciało miało być „świątynią Ducha”, a znaki na nim, profanacją. Ale czy to możliwe, że zakazano ich nie tylko ze względów religijnych, ale także dlatego, że przypominały o innej, niezależnej ścieżce?